Na swiecie istnieja nie tylko sierocince dla ludzi (a wlasciwie dzieci) ale także dla sloni. Jeden z nich znajduje się w Pinnewala, 40 km od Kandy. Podroz tuk-tukiem (tym razem w pojedynke, Radiowan jedzie wkrotce do Indii i tam sloni naoglada się do bolu) trwala ok 1 h. Gdy dotarlem slonie były akurat w rzece. To naprawdę wspanialy widok, można podejsc bardzo blisko, nawet je dotknac. Male sloniatka, gdy bawia z się ze straszymi wygladaja jakby się smialy. To miejsce moge polecic kazdemu. Naprawdę super przezycie.
W drodze powrotnej kierowca zawiozl mnie do tzw spice garden, czyli ogrodu gdzie choduje się przyprawy, i można je na od razu kupic. Jest to jedno z wielu miejsc, gdzie turystow probuje się wydymac. Ceny są ok 4-krotnie wyzsze niż na typowym rynku, a dodatkowo kierowca, który przywiozl ciekawego turyste dostaje dziale (mam wrazenie ze na Sri Lance turystow probuje się wydymac na kazdym kroku, poczynajac od drobnych zakupow, poprzez dolewanie wody z kranu do butelek z mineralna a konczac na zawyzaniu oplat w hotelach czy taksowkach; wierze ze większość z lankanczykow to bardzo sympatyczni ludzie, ale turysta jest najczesciej zdany na obcowanie z zalosnymi cwaniakami; pod tym wzgledem jest chyba gorzej niż w Egipcie czy Maroko). Po krotkiej rozmowie rozstalem się z oprowadzaczem po ogrodzie i pojechalismy dalej.
Dzien wczesniej, gdy okrutnie przemoczeni wracalismy z wycieczki nasz kierowca zawiozl nas do „taniego sklepu” z ciuchami. Ja mialem w plecaku spodznie i koszulke na zmiane ale Radiowan zabulil 3700 LKR (23 EUR) za zwykly t-shirt oraz spodenki (przecetna pensja na Sri Lance to 100 – 150 EUR, więc przecietny mieszkaniec chyba nie skorzystalby z takiej „okazji”).
Zajechalismy jeszcze do ogrodu botanicznego. Fajna rzecz – byłem już w kilku innych wczesniej ale ten zrobil najciekawsze wrazenie. Warto się wybrac, najlepiej z jakas Zosia, i „zaszyc” się w rzadziej odwiedzanym miejscu :)