Dzisiaj dzien zwiedzania. Z Radiowanem (nowo poznany kumpel z Kazachstanu) pojechalismy obejrzec Skale Sigiriya. Dwie godziny jazdy tuk-tukiem (za caly dzien jazdy i czekania na nas kierowca wzial ok 17 EUR) Wznosi się (ta skala) kilkaset metrow nad ziemia i robi naprawdę imponujace wrazenie. Dawniej mieszkal na niej krol (zachowaly się jedynie ruiny zabudowan), i na samym szczycie oprócz typowego palacu mial również basen (pozostal do dziś, choc kapac się w nim raczej nie da). Wszystko byloby tutti paletti gdyby nie deszcz, który zaczal padac krotko po dotaciu do gory i nie przestal już prawie do konca dnia. W czasie tutejszego deszczu naprawdę niewiele widac.
Po prawie trzech godzinach zwiedzania, cali mokrzy (trzeba być twardym a nie mietkim :) pojechalismy do swiatyni Buddy (jednej z wielu w okolicy). Kolega Kazach, praktykujacy Buddysta, kupil kwiaty dla Buddy (podobno Budda bardzo lubi kwiaty). Niestety po drodze, malpa wyrwala mu je z reki i zjadla. Kolega odczytal to jako znak od Buddy, choc na malpe i tak był zly.
W drodze powrotnej (cala wycieczka trwala ponad 10 godzin),zatrzymalismy się zeby kupic wode a przy okazji wzialem trzy placki (obok kiosku znajdowala się przydrozna restauracja). Placki otrzymakem elegancko owiniete w gazete. Okazalo się (nasz kierowca nam w tym pomogl) ze były to placki z kokosa, smakowaly wysmienicie (po calym dniu nic nie jedzenie, wszystko by tak smakowalo, ale pomimo tego były naprawdę smaczne i sycace).